Dziecko w szpitalu z rodzicem – jak przetrwać?

Dziecko w szpitalu z rodzicem – jak przetrwać ?

W zeszłym tygodniu mieliśmy “przyjemność” nocowania w szpitalu, na oddziale pediatrycznym.
Dzieci troszkę marudzą, czasami płaczą, ale częściej śpią i po prostu nudzą się.
Natomiast rodzice… tylko i wyłącznie n a r z e k a j ą.

Na jedzenie. Na pielęgniarki, lekarzy. Na skrzypiące łóżko.

Na brak zabawek dla dzieci. Na krzywe ściany.

Standard ;]

Co drugi mówi – “Nie wytrzymam tego psychicznie”.

Zaczęłam się zastanawiać o co chodzi. Ja się cieszę, że dali mi polówkę i czystą pościel, że mogę zamówić obiad za 5zł, że mogę zrobić sobie herbatkę, i najważniejsze – że mogę być przy dziecku w chorobie!

Trzeci dzień z rzędu na śniadanie ta sama pasta rybna ? Nie chcesz, to nie dawaj tego swojemu dziecku, na dole jest sklepik, kup bułkę, dżem i przestań marudzić. Radź sobie.
Pościel ci nie odpowiada? Przywieź z domu własną. Nie krzycz na pielęgniarkę, gdy ta przynosi Ci poszewkę z małą dziurką.
Itd.

Rodzice z dzieckiem w szpitalu – jak sobie radzą ?

Mamusiu, zrób mi dobrze
Dwulatek pije zimną cole po każdym posiłku, między posiłkami je wszystkie rodzaje produktów Kinder – cukierki, czekoladki. Matka odmawia za każdym razem, gdy kucharka przyjeżdża z obiadem.
Tłumaczy mi wieczorem, że chce by dziecko dobrze odebrało pobyt w szpitalu, więc mu pozwala na jedzenie słodyczy. Normalnie to on w ogóle nie je słodkiego. Jedzenie szpitalne jest ohydne i nie będzie tego dawać dziecku. Nie wiedziałam co powiedzieć. Przemilczałam.
Mój malec jadł wszystko co mu szpital oferował. Niczym nie musiałam go dokarmiać. Nie miałam poczucia, że muszę mu kupić czekoladę, by poczuł się lepiej. Nawet mi to do głowy nie przyszło, bo on cieszył się, że ja jestem z nim, że śpię w nocy obok, że nie jest sam w obcym miejscu. Dziecko nieco inaczej odbiera otoczenie niż dorośli.

Laptop, tablet, smartfon – dobro konieczne
Byłam przerażona i samej mi się płakać chciało, gdy o 23 roczna dziewczynka nie mogła zasnąć. Wpadła w taką histerię, że musieli jej dać leki uspakajające. A płacz zaczął się około 19. Wyobrażacie sobie ?
Płakała tak mocno, że jej ubranko było mocno nasiąknięte potem.
W dzień oglądała bajki. Komputer cały dzień leżał w jej łóżeczku, a na ekranie nieustannie migały obrazy. Gdy zaczęła wieczorem płakać, rodzice na siłę podsuwali jej laptop, mówiąc: “oglądaj bajeczkę”.
Podziwiam ich za cierpliwość, bo przez cztery godziny nie pokazali po sobie, że są zdenerwowani. Ale przerażenia też nie widziałam, tak jakby podobne akcje z wieczornym zasypianiem mieli codziennie.

I love chaos
Matka niespełna rocznej dziewczynki pokazała coś, czego ja w życiu po kobiecie bym się nie spodziewała.
Na szafce miała kilka dużych butelek z wodą, colą, napojami słodkimi – każda napoczęta. Do tego kilka talerzy z jedzeniem: na jednym nadgryziona kanapka, na drugim ogryzek i kilka winogron, na innym ziemniaki z wczorajszego obiadu. Dokumenty, czasopisma, kredki dziecka, niekapki, butelki, trzy rodzaje mleka. Można by wymieniać bez końca. Strach pomyśleć, co miała w szafce. Jej córeczka miała dwa duże kartony zabawek. W środku dnia, wszystkie zabawki walały się po podłodze. Na obchodzie lekarka wpadła w szał i zaczęła wyzywać ją od bałaganiary. Myślicie, że posprzątała ? Mąż był bardziej rozgarnięty, bo ten przynajmniej poukładał wszystko w rzędzie.
Ale to nie jedyny przypadek. Ludzie do szpitala znoszą stanowczo za dużo rzeczy. Sale są naprawdę małe, często trzeba dzielić te ciasne pomieszczenia z kilkoma rodzicami i ich dziećmi. To przykre, że większość osób ma w głębokim powtarzaniu innych.

I jak oni mają to wytrzymać psychicznie, skoro stale zamartwiają się warunkami szpitalnymi i nieszczęściem dziecka ?  Bądź, przytulaj, czytaj bajki, kochaj i nie myśl każdego ranka: “może dzisiaj nas wypuszczą”. Ja bym zwariowała. Zresztą po kilku dniach nastrój innych rodziców zaczął mi się udzielać i pomału traciłam cierpliwość a wraz ze mną dziecko zaczęło okazywać oznaki zdenerwowania. To niczemu dobremu nie służy, a na pewno nie pozwala wyzdrowieć.

Na szczęście jesteśmy już w domu i nie muszę oglądać tej szopki. Nie kraja mi się serce, gdy matka krzyczy na swoje niemowlę, bo zrobiło rzadką kupkę. Nie muszę być uprzejma dla sąsiadki, która od rana do nocy marudzi jak to jest źle. Nie muszę zaciskać zębów, gdy pielęgniarka burczy coś do mnie, bo z góry zakłada że jestem taka jak inni. Zespół medyczny jest nieuprzejmy. Wiem dlaczego – bo do tego przyzwyczaili ich rodzice małych dzieci.