Karmienie na żądanie – to nie dla mnie

Karmienie na żądanie – to nie dla mnie

Moje doświadczenia  |   Dlaczego karmimy na żądanie  |   Wady i zalety

to będzie długi post ;)

Moje doświadczenia:

Po porodzie położono mi syna przy piersi… zaczął ssać. Trwało to dwie godziny. Potem przewieziono nas na sale po porodową. I tam zaczął się mój koszmar… co godzinę, a może i częściej mały merdał jęzorkiem, a zaraz potem wydawał z siebie przeraźliwy płacz! Przystawiałam go do piersi gdy tylko tego chciał… przez całą dobę.

Druga noc była najgorsza, nie miałam już sił fizycznych, a o zregenerowaniu się po porodzie mogłam tylko pomarzyć. Potem włączyły się złe myśli… “w co ja się wpakowałam?” – to pytanie zadawałam sobie za każdym razem, gdy przystawiałam syna do obolałych piersi. Nikt mi nie był wstanie pomóc, pocieszano mnie tylko, że ból brodawek minie, że muszę zacisnąć zęby i karmić, bo dziecko jest głodne. Za każdym razem jak płakał, przylatywała położna i krzyczała na mnie, czemu nie mam go jeszcze przy piersi! A ja ze łzami w oczach mówiłam: “przecież jadł 15 min temu”… Nie mogłam się doczekać powrotu do domu. Miałam ogromną nadzieję, że w domu będzie mi łatwiej.

Poród i pobyt w szpitalu odchudził mnie błyskawicznie, po ciąży nie było śladu. Co z tego, skoro byłam coraz słabsza psychicznie.

Karmienie na żądanie kontynuowałam do 6 tygodnia życia mojego syna. Na wizytach patronażowych położnej ważono bąbla … i co tydzień przybywało mu 500g – 900g. Byłam przerażona, ale położna z zadowoleniem powtarzała “Jesteś dobrą matką, dobrze go karmisz, rośnie. Tylko się cieszyć”. 

Na pierwszym szczepieniu (w 7 tyg życia) eM zauważył, że mały ma bardzo grube uda. A waga zbliżała się do 6kg. Po powrocie do domu okrzyczał mnie, że daję mu pierś gdy tylko zapłacze. Nic dziwnego, że ma kolki, bóle brzucha i wiecznie ulewa. Byłam zła… ale przespałam się z tym i następnego dnia zmieniłam swoje podejście. Musiałam nauczyć mojego syna zasypiania bez piersi, gdyż płakał z głodu jak i ze zmęczenia. Trudno było mi odróżnić oba rodzaje płaczu, zatem podjęłam decyzję, że będę go karmić co 3h (tak jak robiła to moja matka, babka, ciotka kilkanaście lat temu). Płacz pomiędzy karmieniami, był oznaką zmęczenia. Syn zaakceptował taki system od razu. Najadał się, a gdy zasnął to potrafił przespać porę karmienia i niekiedy przystawiałam go do piersi po 4h. Dzięki temu waga syna utrzymała się na 90 centylu i przestała tak drastycznie wzrastać.

Do dziś słyszę, że jest gruby, że ma tłuste stopy, że go przekarmiam, że na pewno na piersi bym tak dziecka nie utuczyła i po cichu dokarmiam go kaszkami… eh Jestem głucha na tego typu komentarze, ale niekiedy (gdy mam gorszy dzień) obarczam się winą za jego wygląd i płaczę… przecież był taki malutki, ważył zaledwie 3kg, a ja w kilka tygodni zrobiłam z niego “potwora”.

———————————————————————————-
Dlaczego karmienie na żądanie?
Ja mam na to swoją teorię. Wymyślił to Ktoś, kogo poparła większość Ktosiów. Ten Ktoś lata temu zaobserwował, że coraz więcej matek rezygnuje z karmienia piersią na rzecz mleka modyfikowanego, które w masowych ilościach zaczęły oblegać sklepowe półki. Mleko modyfikowane było nowością, stało się ogólnie dostępne. Dla mam, które nie potrafiły przystawić dziecka do piersi, dla mam które nie radziły sobie z bólem brodawek, dla mam które dostały zastojów i zapaleń piersi po nawale pokarmu i innych mam, które piersią karmić nie mogły bądź nie chciały mm stało się zbawienne! Potem koleżanka A swej koleżance B zaczęła opowiadać drastyczne przeżycia z początków karmienia piersią. Koleżanka B już w ciąży zrobiła zapasy mm i o karmieniu piersią nawet nie myślała.
Z przerażeniem patrzał na to Ktoś, kto uznawał, że mleko matki jest najlepsze i niezastąpione w prawidłowym rozwoju dziecka. I pewnego dnia Ktoś wpadł na genialny pomysł, by matki karmiły swe pociechy na żądanie! Dzięki temu mleko nie będzie zalegać w piersiach, matki lepiej zniosą nawał pokarmu, a kryzys laktacyjny nie będzie końcem cycania i początkiem butelkowania.
Hasło przewodnie to: Mleko matki dobre na wszystko! Bo korzyści ma nie tylko matka, ale i dziecko:
Dziecku chce się pić?
– nie podawaj wody, herbatki, soczku! Mleko matki zaspokoi pragnienie.
Dziecko płacze?
– przytul je do swych piersi, a najlepiej jakbyś Droga Matko dała possać pierś, a smoczek wyrzuć do śmieci albo w ogóle go nie kupuj!
Dziecko choruje? Ma gorączkę? Katar?
– jak najczęściej przystawiaj do piersi! Mleko matki działa jak antybiotyk! (pytanie: to dzieci karmione mm mają pod tym względem gorzej tak?)
Dziecko ząbkuje?
– nie ma lepszego leku przeciwbólowego jak ssanie piersi matki!
itd. itd. itd…..

Hasło “karmienie piersią”, “karmienie na żądanie” jest już tak powszechne, że matki które zdecydowały się z równych powodów na mm, są obarczane winą za swój wybór, wszyscy wokoło patrzą na nie krytycznie, są dla nich obraźliwi.
———————————————————————————-
Wady i zalety karmienia na żądanie?
Przykro mi to stwierdzać, ale ja zalet nie widzę w tej metodzie żadnych.
– matka nie ma czasu za odpoczynek,
– matka nie może wyjść z domu bez dziecka,
– matka musi być ciągle w gotowości,
– piersi matki są obrzmiałe przez masową produkcję mleka. O unormowaniu się laktacji można pomarzyć.
– matka jest zmęczona, traci energię, a w najgorszym przypadku łapie depresję poporodową, bo nie ma sił by walczyć ze złymi myślami, nastrojami
– dziecko jest przejedzone, boli je brzuszek, pojawiają się kolki
– dziecko chlusta mlekiem,
– dziecko ma problemy z zaśnięciem,
– dziecko uczy się żądać… – mama reaguje na każde zawołanie, no i bez szemrania daje co najlepsze.

z plusów?
+ dziecko na pewno nie czuje się głodne.

Wybór należy do Was Drogie Mamy!
Ja karmię piersią już 6 miesiąc, ale pojęcie “na żądanie” jest nam od dawna obce! Można? MOŻNA!!

Dziecko rośnie i rozwija się prawidłowo. Ja mam czas dla siebie, mogę zaplanować wyjście z domu bez dziecka nawet na kilka godzin (wystarczy ściągnąć troszkę mleczka , choćby na jedno karmienie, znaleźć opiekuna i mam ponad 6h “wolnego”).